PIeszo, Hala Śmietanowa i Babia Góra
-
Czas
06:05
-
Temperatura
3.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dzień niepodległości, więc trzeba było to jakoś uczcić.
A że nadchodzi zima, roweru będzie coraz mniej, do tego przymierzam się zacząć biegać, więc postanowiłem zrobić pieszy wypad, również dlatego, żeby wzmocnić nogi przed bieganiem.
Początkowo namawiałem na wyjście jeszcze dwóch kumpli, ale jeden haratał 6 nocek pod rząd w pracy i chciał się wyspać, a drugi od miesiąc tłumaczy się, że bardzo chce iść, ale nie ma butów. Chociaż w sumie może to i lepiej, coraz bardziej podoba mi się samotne chodzenie po górach. Słuchawki na uszy i alleluja i do przodu ;-)
Zaplanowałem sobie na dziś Halę Śmietanową i Babią Górę. Pojechałem więc do Zawoi samochodem i zostawiłem go u stóp wyciągu Mosorny Groń. Cofnąłem się 2 km szosą w dół i tam wkroczyłem na żółty szlak, wiodący przez szczyt wyciągu, na Halę Śmietanową.
A tak wygląda wyciąg na górze, w tle chmurna Babia:
A szlak wiedzie dalej:
Szło się fajnie, dość stromo, szczególnie końcówka. Wąską ścieżką, po korzeniach, fantastyczny zjazd dla roweru, w przyszłym roku go oblookam dokładnie, na rowerze ;-)
Ze Śmietanowej przesiadka na czerwony szlak i nim na Krowiarki. Tam zrobiłem najdłuższy popas tego dnia, siedziałem całe 15 minut. Posiliwszy się i napiwszy ciepłej herbatki z termosu ruszyłem dalej. Początkowo chciałem iść percią przyrodników, ale po zastanowieniu się, stwierdziłem, że w tym roku nie szedłem jeszcze czerwonym szlakiem na Babią, bo zawsze w użyciu była któraś z perci, więc najprostszą drogą, czerwonym poszedłem dalej.
O ile wcześniej turystów było bardzo mało, to tutaj zrobiło się ich jak mrówków ;-). Trochę mnie to wkurzało i chciałem ich koniecznie wyprzedzić, by mieć wolną drogę. Skończyło się na tym, że zacząłem prawie biec pod górę, ile fabryka dała. Efekt był taki, że do Sokolicy doszedłem w 23 minuty, ale na miękkich nogach ;-)
Widoczek z Sokolicy na Babią, oczywiście zachmurzoną:
Tam się trochę uspokoiłem i dalej ruszyłem spokojniej, aczkolwiek nie ociągałem się. Łącznie czas wejścia dziś na szczyt, z Krowiarek wyniósł godzinę i 15 minut, to szybko jak na mnie. A na szczycie pełno ludzi i elementy patriotyczne, związane z dzisiejszym dniem niepodległości:
Nie mogło też zabraknąć liska. Chodzi lisek po drodze ...
Sobie też obowiązkowo cyknąłem fotkę na szczycie
Łyknąłem jeszcze herbaty z termosu i zwijałem się, bo jak zwykle na górze zimno i wietrznie.
Doszedłem czerwonym do przełęczy Brona, kusiła mnie jeszcze trochę Mała Babia Góra, siły też miałem, ale o tej porze roku szybko robi się ciemno.
W dół szlakiem do schroniska, na Markowych:
W zasadzie reszta wyprawy to już tyko schodzenie w dół. Kiedyś miałem z tym nie lada problem, ale im więcej chodzę po górach, tym bardziej moje nogi się uodparniają na schodzenie.
Na dole jeszcze akcent popowodziowy
A zupełnie na dole, przy szosie napotkałem szmaragdowy strumień :-)
Na koniec napiszę jeszcze, że GPS wskazał iż przeszedłem dziś 33 km w czasie 6 godzin i 5 minut, a średnia prędkość wyniosła ponad 5 km/h. Trasę wrzuciłem na bikemap.net ale tam serwis pokazuje że przeszedłem tylko 23 km. Jak zwykle nie orientuję się która wartość jest prawidłowa. Policzyłem kilometry nitką, na mapie i tam wyszła mi jeszcze inna wartość, 28 km. Nic nie jest wiarygodne, kiedy wszystkie źródła pokazuje inne dane :]
#lat=49.59936&lng=19.59171&zoom=12&type=2
teren, Jałowiec, Krzeszów i Kozie Skałki
-
DST
61.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
04:31
-
VAVG
13.51km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatni dzień października był słoneczny i ciepły. Miałem dziś w planach Jałowiec, Mędralową i jej okolice, ale niestety, w wyższych partiach gór sporo błota.
Pojechałem jak zwykle ul Kościelną w Suchej, potem na czerwony szlak i na Przysłop. Potem dojazd drogą przeciw pożarową, do zielonego szlaku i zjazd do Stryszawy, by tu zacząć wspinać się na Jałowiec, no i się zaczęło, teksańska masakra piłą motorową ;-)
Z początku bardzo ładnie, ale po jakimś czasie dojechałem do miejsca gdzie jebani leśnicy naprawiali drogę. Wysypali coś co trochę przypominało glinę, trochę czarnoziem, mieszanka wybuchowa (prawieże). Wysypali to świństwo, wyrównali spychaczem i zostawili takie nasiąknięte wodą i wilgocią. Jechać od biedy się po tym dało, ale mieszanka ta była bardzo lepista. Przylepiała się do opon, a błoto z opon zbierały bustery hamulców, po jakimś czasie buła błota była tak zbita, że jechało się jak na zaciśniętym hamulcu. Jakoś szło, ale ostatnią prostą przed żółtym szlakiem nie dało się już jechać. BA ! nawet nie dało się prowadzić roweru, zarzuciłem go więc na ramię i powędrowałem aż do szlaku, tam już droga nie była "naprawiana" więc pojechałem.
Na Jałowcu jak zwykle, ciepło i wietrznie. Wiał dziś wiatr halny, więc na szczycie gwizdało aż miło. Zanim ruszyłem dalej, nazrywałem trochę suchej trawy i powycierałem z grubsza rower, szczególnie obręcze, żeby hamulce za szybko nie zeszły.
Miałem zamiar jechać żółtym szlakiem do Koszarawy a potem do Przyborowa, ale jak się szybko okazało, na szlakach było nadal dość sporo błota, oczywiście nie aż tyle co przed Jałowcem, ale odechciało mi się jazdy w błocie. Postanowiłem więc zjechać zielonym Huciska, a z tamtąd kawałek szosą, a potem kawałek przez jakieś pomniejsze górki, dojechałem do Kurowa. Odkryłem nawet parę fajnych zjazdów.
Z Kurowa szosą, do Krzeszowa a tam złapałem czerwony szlak i nim przez Kozie Skałki i Carhel do Zembrzyc. Został już tylko powrót szosą do domu.
Pomimo fatalnych warunków na Jałowcu wyjazd uważam za bardzo udany. Pogoda wprost wymarzona. Mam nadzieję, że utrzyma się jeszcze tydzień. Jeśli tak, to jadę znów w góry, ale o tej porze roku, to trzeba mierzyć dużo niżej, Beskid Makowski, ewentualnie Mały :-)
szosa, Beskidem Makowskim
-
DST
46.00km
-
Czas
01:47
-
VAVG
25.79km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Podjazdy
440m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Runda taka sama jak dwa dni temu. Z ciekawości nawet stworzyłem track z traski:
szosa, Beskid Makowski
-
DST
46.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
24.00km/h
-
VMAX
60.00km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Podjazdy
440m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Szosa.
Sucha - Mucharz - Dąbrówki - Stryszów - Stronie - Zachełmna - Budzów - Zembrzyce - Sucha
Trasa może nie bardzo górzysta, ale co najmniej mocno pagórkowata. Było zimno więc nie chciało mi się marznąć na zjazdach. Miłym akcentem był nowo poznany odcinek ze Stronia do Budzowa, przez Zachełmną. Na mapie oglądałem ten przejazd wiele razy, ale jakoś nigdy nie było okazji by ten odcinek poznać. Podjazd krótki, ale treściwy, do tego bardzo widokowy :-)
poprzez góry, rzeki lasy :-)
-
DST
52.00km
-
Teren
26.00km
-
Czas
04:10
-
VAVG
12.48km/h
-
VMAX
58.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Podjazdy
1300m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po ostatnich kilku zimnych i wilgotnych dniach, dzisiejszy był sporym zaskoczeniem. Od samego rana było ciepło i bardzo przyjemnie. Nie miałem w planie dziś jechać, ale pogoda kusiła.
Wyjechałem z domu dopiero w południe. Najpierw asfaltem na przeł. Lipie, tam złapałem zielony szlak i na Kozie Skałki. Potem czerwonym do Krzeszowa. Po drodze szybka fotka, bo widok był przedni
Z Krzeszowa dalej czerwonym aż na Groń JP2. Z tam tąd nowy szlak, żółtym do Jaroszowic, a dokładnie wyjechałem tuż koło nowej zapory w Mucharzu. Teraz podjazd czarnym szlakiem, na szczyt Góry Jaroszowickiej. Ten czarny szlak to masakra. Wiedzie prosto na szczyt, jest stromo, dużo kamieni i korzeni. Dwa razy musiałem robić odpoczynek, ale wjechałem :-)
Ze szczytu dalej czarnym do Łękawicy, a potem do Stryszowa. Tutaj nie bardzo wiedziałem co robić, więc zrazu ruszyłem szosą w stronę Dąbrówek, ale po jakimś czasie zjechałem z szosy na dobrze zapowiadającą się leśną drogę. Im jednak dalej, tym gorzej. Po jakimś czasie droga przerodziła się w ledwie widoczną ścieżkę, a ta w końcu zanikła gdzieś w leśnej głuszy. Cóż było robić, szedłem/jechałem dalej. W końcu wyjechałem gdzieś w jakimś osiedlu. Zobaczywszy autochtona prowadzącego krasulę, postanowiłem zapytać się go o drogę.
Podjeżdżam, pytam gdzie prowadzi ta droga, a góral mi tak rzecze, "no tam do góry". Nie tego się spodziewałem, ale nie dałem się zbić z tropu i też postanowiłem zgrywać inteligenta. Doprecyzowałem więc pytanie, czy dojadę do Marcówki, na co góral mi rzekł, "ano tam też dojedziecie"
Tak więc ruszyłem dalej, dojechałem do lokalnej szosy i nią pojechałem do Marcówki, a dalej do Zembrzyc. No i to w zasadzie koniec, został nudny powrót szosą do domu. Po drodze zajechałem jeszcze na myjnię. Błota w górach było dziś mało, ale parę razy przeprawiałem się przez strumyk i trochę się nabrudziło :-)
Na koniec zapis ścieżki z dzisiejszej wyprawy
#lat=49.75199&lng=19.52065&zoom=11&type=2
szosa, Beskid Makowski
-
DST
56.00km
-
Czas
02:22
-
VAVG
23.66km/h
-
VMAX
65.00km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś szosa. Po południu wyskoczyłem zaliczyć parę podjazdów w Beskidzie Makowskim.
Sucha - Zembrzyce - Marcówka - Stryszów - Lanckorona - Sułkowice - Zembrzyce - Sucha.
pieszo, Babia Góra i okolice
-
DST
18.00km
-
Teren
18.00km
-
Czas
05:30
-
VAVG
3.27km/h
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od dłuższego już czasu przymierzaliśmy się z Romkiem do wypadu na Babią. W końcu się udało. Pogoda co prawda nie sprzyjała podziwianiu widoków, ale za to było sucho. W ostatniej chwili dołączył do nas też brat Romka, Andrzej.
Wycieczkę zaczęliśmy w Zawoi Markowej. Zielonym szlakiem do Schroniska Markowe Szczawiny, a potem żółtym (perć akademicka) prosto, najkrótszą i najtrudniejszą drogą na szczyt. Szlak ten nie jest wyjątkowo trudny, ale temperatura dziś była dość niska, a im wyżej tym zimniej. W pewnym momencie wszystkie kamienie były mocno oszronione, każdy krok groził poślizgiem. Szliśmy więc bardzo ostrożnie i nie śpiesząc się. Po drodze przed szczytem były też odcinki z łańcuchami
Fajnie się szło, a do tego cały czas z nadzieją, że szczyt będzie wystawał ponad chmury. Niestety, nie dziś. Tak było na górze
Wszystko oszronione i zmrożone. Temperatura na Diablaku była sporo niższa od zera, do tego silny wiatr potęgował to wrażenie
Mimo wszystko skusiliśmy się na krótki popas
Po napiciu się gorącej herbaty z termosu i lekkiej przekąsce ruszyliśmy dalej, następny punkt programu, to Mała Babia Góra. Zrazu Romek nas poprowadził ładnie ułożoną ścieżką w dół. Dało mi to jednak do myślenia, bowiem pamiętałem, że zejście czerwonym szlakiem do Małej Babiej było po wielkich kamieniach. Szybko więc wróciłem do znaku i okazało się, że weszliśmy na żółty szlak, prowadzący na Słowację. Wróciliśmy więc na właściwy szlak i nim dalej do przełęczy Brony, a potem Mała Babia Góra. Po drodze kilka fotek, lód nie oszczędził też kosodrzewiny
Zejście do przełęczy i wejście na Małą Babią szybko minęło, po drodze mijamy kilku nielicznych turystów, oraz kilkunastoosobową grupę GOPR. Domyślamy się, że mieli ćwiczenia.
Z małej Babiej dalej zielonym szlakiem na Siodło Jałowieckie. Po drodze kolejny popas. Niestety z powodu zachmurzenia nie udało nam się zobaczyć jednego z najładniejszych (moim zdaniem) widoków w Beskidach, z Jałowieckiego Siodła.
Zostało nam więc zejście czarnym szlakiem do Zawoi i powrót do samochodu. Ciekawym przerywnikiem podczas zejścia było spotkanie z dzikim zwierzęciem leśnym
Salamandra Plamista, gatunek pod ochroną. Niestety nie chciała pozować do zdjęcia i zwiewała w stronę pobliskich krzaczorów, aż się za nią kurzyło.
No i to na tyle. Dystans jaki przeszliśmy tego dnia, to około 18 - 20 kilometrów. Pogoda nie dopisała, ale za to miałem okazję poznać jesienną i zimną Babią Górę. Wcześniej zawsze byłem tam tylko przy dobrej pogodzie, wrażenia niezapomniane. Trzeba to będzie powtórzyć :-)
przejażdżka
-
DST
15.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
01:18
-
VAVG
11.54km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na Magurkę i zjazd czerwonym szlakiem.
Za zimno było, żeby przyjemnie pojeździć
teren, Jasień - Kozie Skałki - g. Lipska
-
DST
18.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
12.00km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjechałem późnym popołudniem po 16 i jak zwykle o tej porze, nie pchałem się daleko, bo było mało czasu przed zmrokiem.
Tak więc zacząłem od drogi za zamkiem, potem czerwonym szlakiem na Kozie skałki, tam nawrotka i powrót zielonym przez Lipską górę.
Wstyd się przyznać, że jechałem tamtędy pierwszy raz, tym bardziej, że góra ta leży w granicach administracyjnych Suchej Beskidzkiej. Tym bardziej żałuję, bo zjazd do Suchej jest całkiem całkiem.
Początkowo łatwa ścieżka robi się coraz bardziej stroma, zakręty między drzewami coraz ciaśniejsze, a do tego parkowy klimat górki też robi swoje. Generalnie zjazd okazał się niezbyt trudny, ale bardzo klimatyczny. Na pewno będę go częściej robić :-)
teren, Magurka - Jałowiec (ze Smitkiem)
-
DST
58.00km
-
Teren
44.00km
-
Czas
04:41
-
VAVG
12.38km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
Podjazdy
1470m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zgadaliśmy się ze Smitkiem że będzie na działce w Makowie, więc postanowiliśmy z tej okazji pojechać coś razem po górach.
Spotkaliśmy się na dworcu PKP w Suchej, bowiem spodziewałem się jeszcze kilku bikerów z Krakowa, niestety nie przyjechali. Tak więc rozpoczęliśmy jazdę sami.
Na początek rozgrzewka ulicą Kościelną. Rano nad Suchą zalegała gruba warstwa mgły, ale już po przejechaniu kilometra pod górę, wyjechaliśmy ponad zimną i wilgotną pierzynkę, zalegającą w dolinie, od razu zrobiło się przyjemniej :-)
Potem czerwony szlak, wjazd na Magurkę (870 mnp). Zjazd do Przysłopia, a potem południowym trawersem wzdłuż pasma Jałowca dojechaliśmy do Kolędówek. Tam postój, pogadaliśmy z jakimiś turystami, wsparliśmy ich mapą i zjazd do Siwcówki. Z tamtąd ponad godzinny podjazd na Jałowiec (1111 mnp).
Na szczycie okazało się, że im bliżej słońca, tym cieplej ;-)
Posiadówka na szczycie przedłużyła się dość mocno... Kiedy w końcu postanowiliśmy się zebrać, było dość późno. Zmieniliśmy więc plan i zamiast pchać się dalej na Mędralową, postanowiliśmy wracać żółtym szlakiem w stronę Przysłopa. Potem kawałek znowu czerwonym, ale żeby jechać inaczej, skręciliśmy na niebieski szlak, schodzący bezpośrednio do Makowa.
Tutaj nadszedł czas rozstania. Smitek pojechał do Kojszówki, na swoją działkę, skąd samochodem pojechał do domu. A ja górnym płajem do Suchej. Na koniec postanowiłem jeszcze umyć rower, więc pojechałem na myjkę ciśnieniową na PKSie w Zembrzycach.
Na koniec track z dzisiejszego wyjazdu i małe podsumowanie:
58 km, czas jazdy 4:41, a łączny czas spędzony w górach, razem z postojami/posiadówkami to prawie 7 godzin. Ale na usprawiedliwienie dodam, że słonko w górze grzało na prawdę mocno. Aż się chciało nałapać ostatnich promieni słońca przed nadchodzącą zimą:
#lat=49.74356&lng=19.6221&zoom=13&type=2