faloxx prowadzi tutaj blog rowerowy

teren, Magurka

  • DST 27.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 października 2010 | dodano: 08.10.2010

Na Magórkę, potem Przysłop, zjazd do Stryszawy i powrót szosą. Zimno jak diabli



Relax

  • DST 19.00km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 14.62km/h
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 października 2010 | dodano: 06.10.2010

Wjazd asfaltem przez Błądzonkę na przełęcz Lipie, potem na Kozie Skałki. Zjazd czerwonym do Zembrzyc. Z tamtąd szosą do Suchej, po drodze zaliczyłem myjnię na PKSie :-)

Typowo relaksowy wyjazd



Teren, Beskid Mały

  • DST 57.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 11.92km/h
  • VMAX 75.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 1420m
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 października 2010 | dodano: 03.10.2010

Dziś wypad w Beskid mały. Do Krzeszowa szosą, a potem miałem wjechać czerwonym szlakiem, dalej zielonym i na Kocierzy przesiadka w czerwony i nim powrót do Krzeszowa.
Ale postanowiłem wypróbować jak się wjeżdża szlakiem skałek. Niestety nie bardzo. Sporo musiałem pchać rower. Tym bardziej, że po chorobie jeszcze nie odzyskałem pełni sił, a przedwczorajszy pieszy wypad na Jałowiec jeszcze czułem w nogach ;-)

Nie zmieniło to jednak wiele. Troszkę wolniej, ale toczyłem się do przodu. Po drodze masa turystów i kilku rowerzystów też spotkałem.
Widoki w tak słoneczny dzień były zapierające dech :-)





I na koniec ścieżka z GPSa. Wyszło łącznie 57 kilometrów i prawie 5 godzin jazdy. Ładnie :-)



Beskidy pieszo. Jałowiec

Piątek, 1 października 2010 | dodano: 02.10.2010

Po dwóch tygodniach choroby, tygodniu deszczu, w końcu przyszedł dzień bez opadów. W sumie nic nie planowałem, ale około południa, kiedy się zorientowałem, że pogoda jest "w miarę" postanowiłem zrobić pieszo szybki wypad w góry. Małżonka nie oponowała, więc spakowałem trochę żarcia, picia i jakieś ciuchy zapasowe do plecaka i już przed 13 siedziałem w busie do Zawoi.
Wędrówkę rozpocząłem od 30 minutowego marszu po asfalcie, z Zawoi do Wełczy. Tam niebieskim szlakiem miałem dojść na szczyt Jałowca (1111 mnp). Jednak już po kilkuset metrach od skrętu w las zgubiłem szlak, hehe.
W sumie nie przejąłem się tym bardzo, miałem mapę i gpsa. Postanowiłem więc nie szukać szlaku, tylko samemu znaleźć drogę na szczyt.
Szło się więc bardzo fajnie i z lekkim dreszczykiem emocji, w końcu idę w nieznane ;-)
Po drodze przeprawiłem się przez kilka strumieni, trochę łagodnych podejść, było fajnie:


Aż tu nagle, dziki górski szlak zamienia się w "autostradę"


Dziwna sprawa, droga którą widać na zdjęciu od strony z której przyszedłem zaczyna się w leśnej głuszy, po czym wiedzie pod górę zboczem Jałowca, ale później się od niego oddala i znów opada w dół. Gdzie prowadzi dalej, nie wiem, bo żeby dojść do szczytu musiałem skręcić z tej drogi w las. Trzeba będzie się tam wybrać rowerem i obadać to cudo. Co prawda ostatnio w tych okolicach byłem dobre 3 lata temu, ale mimo wszystko byłem mocno zdziwiony.

Tak więc w pewnym momencie skręciłem na północ w jakąś ledwie widoczną ścieżkę. Jak się szybko okazało, wydeptaną prawdopodobnie przez zwierzęta, prowadziła na manowce. Wiedząc jednak, że jest już dość późna pora, a do domu muszę dotrzeć na nogach, postanowiłem spróbować odnaleźć drogę na przełaj. Pomógł mi w tym gps i mapa, które miałem ze sobą. Szedłem więc przez leśne ostępy, coraz wyżej, aż w końcu trafiłem znowu na jakąś ścieżkę, a w końcu tuż przed szczytem Jałowca złapałem nawet ten niefartowny niebieski szlak.
Na dojściu do szczytu zastało mnie "mleko"


Fajnie się szło, wrażenie było takie, jakbym cały czas szedł przez nieduży pokój. Była cisza, spokój, nie drgnął nawet jeden listek a w połączeniu z muzyką, która grała mi w słuchawkach, atmosfera była jeszcze bardziej gęsta i trochę przerażająca:


Na szczycie jednak wiatr rozgonił mgłę. Gdzieniegdzie prześwitywały nawet okoliczne pagórki. Nie zmieniało to jednak sytuacji, w której widoków było właściwie zero


Szczyt zaliczony, został powrót do domu żółtym, a potem czerwonym szlakiem. Dalsza wędrówka nie obfitowała już w żadne ciekawsze incydenty. Dodam tylko, że pierwsi ludzie, których spotkałem byli dopiero na Przysłopiu. Wcześniej od wyjścia z Wełczy, aż na przysłop, nie spotkałem żywego ducha. To jest właśnie urok Beskidów.

Łączny czas przejścia to 6 godzin, nie włączyłem zapisywania ścieżki w gpsie, ale tak na oko trasa jaką tego dnia przeszedłem wynosiła 20 km. Dziś kiedy piszę te słowa, mam cholerne zakwasy w nogach :-) Nie chciało mi się dziś nawet iść na rower, choć warunki ku temu były.
Jutro też jest dzień :-)



teren, mała rundka przez Leskowiec

  • DST 34.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 13.97km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 września 2010 | dodano: 26.09.2010

Prognozy nie były zbyt optymistyczne, do tego popadało już trochę w nocy, ale postanowiłem wyjść dziś na rower i spokojnie sobie pokręcić.

Pojechałem szosą do Krzeszowa, potem złapałem czerwony szlak i nim wjechałem na Groń Jana Pawła, a potem na Leskowiec. W międzyczasie minąłem jednego rowerzystę, kilka grup turystów. Do tego na szczycie Leskowca przywitał mnie mały deszczyk. Zamiast pchać się więc dalej w las, skręciłem na żółty szlak i nim zjechałem z powrotem do Krzeszowa.

Pomimo sporego zachmurzenia widoki były dziś przednie:





takie małe "zamiast"

  • DST 15.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 11.25km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 września 2010 | dodano: 25.09.2010

Do Istebnej przez chorobę nie było po co jechać. Wychodzę pomału na prostą, jeszcze nie do końca jestem zdrowy, ale zaczynam jeździć i dziś takie małe "zamiast". Po wczorajszym kiepsko się czułem, ale dziś było ok.
Wyszedłem więc z domu i na Błądzonkę wjechałem asfaltem. Ze szczytu przełęczy Lipie skręciłem na zielony szlak i pojechałem nim do Kozich Skał. Z tamtąd powrót czerwonym szlakiem przez Żmije, Koźle, Bace i zjazd do Suchej drogą nad zamkiem.

Było krótko ale pięknie :-)



rozpoznanie, po chorobie

  • DST 13.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 15.60km/h
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 września 2010 | dodano: 25.09.2010

Małe rozpoznanie po chorobie, której nabawiłem się dwa dni po ostatnim maratonie w Rabce. Jeszcze trzeba poczekać



Maraton MTB Rabka 2010

  • DST 52.00km
  • Teren 52.00km
  • Czas 05:12
  • VAVG 10.00km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 1980m
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 września 2010 | dodano: 12.09.2010

Maraton.
Już na pierwszym podjeździe okazało się, że zabłocony łańcuch zaciąga na żółwiu. Wobec czego reszta z blatu i środkowej, no i sporo podchodzenia.
W sumie pomijając warunki podjazdy spoko, zjazdy raczej łatwe, nawet pomimo sporej ilości kamieni. Jedyne miejsce gdzie zapaliła mi się kontrolka na zjeździe, to pierwszy zjazd, gdzie były ułożone w poprzek drogi, skośnie drewniane kłody.
Na 43 kilometrze "życzliwi" turyści przekręcili strzałkę. Chwila dezorientacji, spotykam jeszcze kilka zmylonych osób. Na szczęście w końcu znaleźliśmy właściwą drogę.
Na ostatnim zjeździe miłym akcentem był prawie zupełny brak hamulców, jakoś się udało przetrwać :-)
Generalnie fajnie, zaraz idę do piwnicy przeserwisować cały rower

Fotka:


I jeszcze track z GPSa:



krótka szosa

  • DST 43.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 24.34km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 września 2010 | dodano: 10.09.2010

Małe rozprostowanie kości przed jutrzejszym maratonem w Rabce :-)

Zembrzyce-przeł. Sanguszki-Harbutowice-Bieńkówka-Budzów-Sucha



szosa, Przysłop Krowiarki Maków

  • DST 57.00km
  • Czas 02:56
  • VAVG 19.43km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 września 2010 | dodano: 07.09.2010

Po wczorajszym nogi trochę gumowe, ale w sumie najgorzej, że brakło paliwa. Wczoraj po rowerze nic nie jadłem, dziś rano dwie kanapki na śniadanie, a wyjazd dopiero o 13. Nie miałem siły jechać :-)
Ale za wyszedł spokojny regeneracyno, krajoznawczy trening po górkach:-)