faloxx prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2009

Dystans całkowity:60.00 km (w terenie 30.00 km; 50.00%)
Czas w ruchu:04:00
Średnia prędkość:15.00 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:60.00 km i 4h 00m
Więcej statystyk

Bezdrożami Beskidu Makowskiego

  • DST 60.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Corratec SuperBow Fun
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 września 2009 | dodano: 03.10.2009

Witam, to pierwszy mój wpis na blogu, dopiero co się zarejestrowałem. Jutro planuję wypad na rower, ale pomyślałem, że zeszłotygodniowy trening też byłby ciekawy.
Wystartowałem z Suchej Beskidzkiej, tu mieszkam, drogą przez Garce, do Zembrzyc. Tam złapałem czerwony szlak i nim dojechałem na szczyt góry Chełm, najwyższy punkt tego dnia 605 mnp, w międzyczasie przejeżdżając przez punkt widokowy. Widać z niego na południu zarys tatr, babią górę, na zachodzie majaczy beskid śląski, skrzyczne, no i oczywiście na południe cały beskid makowski. Na górze Chełm przesiadłem się z czerwonego szlaku na niebieski i zjechałem łatwym ale przyjemnym zjazdem do Stryszowa. Stamtąd miałem kawałek po asfalcie, ale za to ostro pod górę, żółwik się przydał. Znowu zmieniłem szlak, tym razem na czarny i nim jechałem aż do jego końca, czyli na szczyt góry Żar (to nie ten słynny Żar gdzie ponoć samochody staczają się same pod górę). Na górze znajdują się ruiny zamku Stroińskich, ale tak na prawdę już ich tam prawie nie ma, co nie zmienia faktu że warto się tam wybrać, choćby dlatego, że jest tam fajny podjazd, trzeba się trochę spocić, a stamtąd można złapać zielony szlak do Kalwarii. W Kalwarii wyjeżdżamy przy klasztorze, więc zjeżdżałem ostrożnie, bo kręci się tam pełno ludzi, zresztą patrzyli na mnie jak na kosmitę ;-)
W kalwarii znowu zmiana szlaku, na niebieski, ale już inny, niż ten wcześniejszy i nim na szczyt góry Lanckoronckiej. Tam kto nie był niech pojedzie, znajdują się tutaj ruiny zamku już z prawdziwego zdarzenia. Chwila odpoczynku na murach i ruszam dalej niebieskim szlakiem, dziś w planie mam jeszcze Koskową górę. Początkowo z Lanckorony niebieski szlak wiedzie asfaltem, ale szybko przeradza się w polną drogę, jadę nią więc dalej. Nie jest łatwo, bo w tym miejscu szlak jest oznakowany dość kiepsko, ale udaje mi się utrzymać szlak z pomocą miejscowych, koniec języka za przewodnika. W końcu wyjeżdżam na przełęcz Sanguszki i nie wiem co robić dalej, bo jest już godzina 16, a i zmęczenie daje się też we znaki. Po krótkim namyśle postanawiam odpuścić Koskową górę i wracać szosą do domu, tego dnia i tak wyjdą mi ponad 4 godziny.
Dalszej trasy nie ma sensu już opisywać, powrót z Palczy do Suchej szosą to była formalność.
Podsumowując, łącznie wyszło mi tego dnia 60 km, z czego jazdy w terenie było 30. Track z GPSa wrzuciłem tutaj: