Teren
Dystans całkowity: | 1976.00 km (w terenie 1312.00 km; 66.40%) |
Czas w ruchu: | 164:20 |
Średnia prędkość: | 12.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 81.00 km/h |
Suma podjazdów: | 25553 m |
Liczba aktywności: | 60 |
Średnio na aktywność: | 34.67 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
Dzień świstaka
-
DST
73.00km
-
Teren
33.00km
-
Czas
05:15
-
VAVG
13.90km/h
-
VMAX
60.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
No może nie do końca było tak źle, ale trochę mnie dziś pech prześladował.
Razem z Jakubiszonem, feels'em i k4rel'em wybraliśmy się na rowerowy wyjazd integracyjny po beskidzie małym.
Startowaliśmy o 8 rano spod zamku w Suchej Beskidzkiej. W planie był przejazd wzdłuż całego beskidu małego, czerwonym szlakiem, od Suchej Beskidzkiej, aż po Magurkę Wilkowicką. Niestety nie dane mi było dojechać na Magurkę, ale po kolei.
Jak pisałem wyżej, wyjechaliśmy z Suchej i posuwaliśmy się sprawnie czerwonym szlakiem. Bez większych przygód minęliśmy Krzeszów, potem Groń Jana Pawła, Leskowiec, Łamaną Skałę a potem przełęcz Kocierską. Za przełęczą zaczął się mój dzień świstaka, choć w sumie już wcześniej miałem parę zajawek. Najpierw na Leskowcu usiadłem na kurtce, gdy odpoczywaliśmy. A potem gdy zbieraliśmy się do odjazdu, zapomniałem o tym fakcie i nie mogłem tej kurtki znaleźć haha. No ale w końcu odnalazła się pod własnym siedzeniem. Potem zjeżdżając gdzieś w lesie o mało nie nabiłem się ramieniem na wystającą ułamaną gałąź jakiegoś drzewa. W ostatniej chwili się uchyliłem. Nawet mnie nie drasnęło, ale koszulkę rozerwało.
No i w końcu za Kocierzą, gdy jechaliśmy pod górę coś nagle nieprzyjemnie "strzykło" w tylnej piaście. Zaraz się okazało, że coś jest nie w porządku ze sprzęgiełkiem. Napęd raz działał na sztywno (jak ostre koło), a drugim razem wcale. W końcu coś się zblokowało i napęd ustawił się na sztywno, tylna zębatka ciągnęła łańcuch, jak w ostrym kole. Bardzo to nie wygodne, ale o tyle dobre, że mogłem sam wrócić do domu.
Cóż było robić, postanowiłem wracać najkrótszą drogą, szosą. Pożegnałem się z chłopakami i zawróciłem w stronę Kocierzy, a potem już szosą w dół i w stronę Suchej. Ale to nie koniec. Gdy byłem już w Stryszawie, zajechałem na myjnię, bo błota dziś w górach było co nie miara. Umyłem rower i już czystym wracałem. Ale jak to po każdym myciu, z nawyku (bo robię tak po każdym myciu na karcherze) postanowiłem rozruszać przerzutki. Najpierw tylną, a potem przednią. Przy dużej prędkości zrzuciłem z blatu na środkową tarczę i nagle się okazało, że nie nadążam wybierać łańcucha środkową zębatką przy tej prędkości. Momentalnie na dole zabrakło łańcucha, usłyszałem jakiś brzdęk i nagle poczułem luz w korbach. W pierwszej chwili myślałem, że urwało mi hak ramy i przerzutkę. Jednak miałem szczęście w nieszczęściu. Urwał się tylko łańcuch. Do jego spinania używam spinek i to właśnie taka spinka jest najsłabszym ogniwem. Pękła i napęd się rozpiął. Hak i przerzutka ocalały. Szybko spiąłem łańcuch spinaczem, który zawsze wożę ze sobą i już bardzo uważając dojechałem do domu.
Kilometrów trochę wyszło, ale musiałem się obejść smakiem. Żar i Magurka dziś nie dla mnie.
A w sumie najgorsze, że to wszystko się zdarzyło w dzień moich urodzin. Żona w prezencie pozwoliła mi ten dzień spędzić na rowerze, a skończyło się tak marnie.
Kategoria Góry, Teren
Magurka i Mioduszyna
-
DST
28.00km
-
Teren
16.00km
-
Czas
02:06
-
VAVG
13.33km/h
-
VMAX
81.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
W planie był Jałowiec. Ruszyłem więc czerwonym na Magurkę, ale w połowie drogi zaczęło kropić. Niezrażony jechałem dalej. Kiedy jednak wyjechałem z lasu na Przysłopiu, okazało się, że tam już nieźle pada. Zawróciłem więc i wróciłem do Suchej, a tu sucho. Nad Zawoją stała chmura i padał tam deszcz, ale po północnej stronie pasma Jałowca deszcz już nie padał. Pojechałem więc jeszcze na Mioduszynę, a potem przez Zembrzyce do domu. Przez Zembrzyce, by na myjnię po drodze wpaść. Jednak sporo błota jest w górach.
Kategoria Góry, Teren
Wariant w beskidzie Makowskim z Koskową górą
-
DST
53.00km
-
Teren
38.00km
-
Czas
04:05
-
VAVG
12.98km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Podjazdy
1070m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wreszcie po przerwie znów jestem na szlaku. W natłoku różnych spraw i zajęć na tydzień musiałem odstawić rower.
Dziś trasa dość banalna, przez Koskową górę, dalej żółtym szlakiem aż do linii wysokiego napięcia, zjazd do Trzebuni, a z tamtąd podjazd na pasmo Babicy. Potem aż do końca pasma, już bez szlaku, aż do Budzowa. No a z Budzowa powrót szosą do domu.
Ładna pogoda wygoniła trochę turystów na szlaki, widziałem ich dziś kilku na szlakach. Powietrze było dziś czyste, widoczność wyśmienita. Z pasma Koskowej było widać bez problemu nawet tatry.
Kilka fotek z dziś:
Błota w sumie było nie za dużo, ale bez myjni na koniec się nie obyło
I na koniec ścieżka z dzisiejszego wypadu. Przewyższeń dużo nie ma, ale specjalnie tak planowałem, żeby się dziś nie wyeksploatować.
Kategoria Góry, Teren
Czyrniec (1318mnp)
-
DST
84.00km
-
Teren
21.00km
-
Czas
05:10
-
VAVG
16.26km/h
-
VMAX
74.00km/h
-
Temperatura
32.0°C
-
Podjazdy
1790m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś byłem na górze Czyrniec 1318 mnp. Na początek może wyjaśnienie gdzie ta góra w ogóle jest, bo pewnie dla większości jest zupełnie nieznana. Jest to południowa odnoga od Policy. Zasadniczo celem dzisiejszej wyprawy była sama Polica, ale od rana pech mnie prześladował i późno wyjechałem, dopiero o 12:30.
A było tak, rano przed wyjazdem żona postanowiła mnie najpierw wysłać na zakupy, potem odkurzanie itp, no ale o 11 zszedłem do piwnicy i w tym momencie przypomniałem sobie, że tylna piasta się trochę wczoraj poluzowała, trzeba by ją skręcić. Ale jak już zdjąłem koło, coś mnie tknęło i postanowiłem zajrzeć do środka. Okazało się, że dostała się tam woda i trzeba ją przeserwisować. Efekt, wyjechałem dopiero o 12:30, w największy skwar.
I w sumie już po pierwszych 4 kilometrach myślałem, że zawrócę. Było gorąco, a ja zacząłem od ciężkiego podjazdu asfaltowego. Było jak na patelni, w pewnym momencie nogi zmiękły i zrobiło mi się słabo. Zatrzymałem się w cieniu, popiłem, pojadłem i już dużo spokojniej ruszyłem. Na szczęście było lepiej.
Pojechałem sobie na Magurkę, potem na Przysłop, dalej Kolędówki. Zjazd do Wełczy, a tutaj nowy kawałek. Z Wełczy idzie czarny szlak do Wilcznej, wcześniej mi tam było zawsze nie po drodze i dopiero dziś pierwszy raz tam pojechałem. Okazał się bardzo fajny, zjazdowy i podjazdowy.
Z Wilcznej ruszyłem na Krowiarki, po drodze odwiedzając sklep i uzupełniając zapasy wody.
Gdy jechałem na Krowiarki akurat znów słonko przypiekało, więc spokojnie jechałem, żeby się znów nie przegrzać. Na przełęczy krótki odpoczynek i w dół do Zubrzycy. Tam w lewo, szosą w stronę Sidziny, ale na szczycie przełęczy Zubrzyckiej skręciłem w lewo na niebieski szlak, biegnący przez Czyrniec, na Policę.
Jak pisałem wcześniej głównym celem była Polica. Niebieski szlak już dawno na mapie znałem, ale dopiero dziś postanowiłem go wypróbować.
Z początku nie było źle, potem gdy szlak stawał się trudniejszy, skręciłem w jakąś odnogę i poruszałem się pod górę drogą, zrobioną chyba? przez leśników, a im wyżej, tym ciężej...
Musiałem robić odpoczynki, tym bardziej, że nie byłem już taki świeży. A skoro były odpoczynki to znów udało mi się parę fotek cyknąć. Południowe strony pasma Policy są bardzo malownicze.
Niestety droga którą jechałem z czasem robiła się coraz bardziej dzika. W końcu zamieniła się w ścieżynkę, którą prawdopodobnie ludzie odwiedzają wyjątkowo rzadko. Na błotnistych odcinkach widziałem jedynie tropy jakichś zwierząt kopytnych. Niestety nie dało się nią jechać dalej, więc zawróciłem i skręciłem w jakąś odnogę, która doprowadziła mnie z powrotem do niebieskiego szlaku. Do szczytu zostało już nie daleko, około 600-700m. Część tej drogi jechałem, część pchałem, nie było lekko. Ale najgorsze czekało na szczycie.
Gdy zobaczyłem przełęcz oddzielającą Czyrniec od Policy zwątpiłem. Było późno bo prawie 18. Przełęcz wyglądała na głęboką, dużo trudniejszą, niż się wydawało z mapy. Postanowiłem więc, że odpuszczam dziś Policę i zawracam.
Został mi zjazd niebieskim szlakiem do przełęczy Zubrzyckiej, a potem jakieś 25 km asfaltem przez Sidzinę, Osielec i Maków do domu.
Z ciekawostek dodam, że zjeżdżając niebieskim szlakiem, gdy byłem już na samym dole, spotkałem dwóch bikerów, którzy pchali się na górę. Chwilę pogadaliśmy, odradziłem im jazdę tym szlakiem na Policę, o tej porze, ale pojechali. Jednak wydaje mi się, że przed nocą raczej zdążyli zjechać do Zawoi. Mam nadzieję, bo podjazd pod Policę nie wyglądał zbyt zachęcająco i pewnie stracili tam masę czasu.
A tak wygląda dzisiejszy track z GPSa
Kategoria Góry, Szosa, Teren
Okoliczne zmarszczki
-
DST
17.00km
-
Teren
14.00km
-
Czas
01:20
-
VAVG
12.75km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Podjazdy
355m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Troszkę pobrykałem po okolicy. Nogi niby świeże, ale jednak po wczorajszym brak siły w mięśniach.
Kategoria Góry, Teren
Jasień, Lipska G. - Magurka
-
DST
33.00km
-
Teren
22.00km
-
Czas
02:37
-
VAVG
12.61km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Podjazdy
860m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś pierwszy pogodny i ciepły dzień od prawie dwóch tygodni. Nie zmarnowałem go i wyszedłem trochę się pokręcić po górach.
Jeszcze było sporo błota, szczególnie na gliniastych odcinkach i po północnych stronach stoków, ale tam gdzie świeciło słońce było już sucho.
Trasa bez żadnych udziwnień, na Mioduszynę zabrakło chęci i sił. Po długiej przerwie na świeżości słabo mi się jechało. Brak siły w nogach.
Kategoria Teren, Góry
Szyndzielnie i
-
DST
40.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
03:06
-
VAVG
12.90km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj byłem w Bielsku Białej u Ibiza, który jest na wakacjach u swojego wujka. Zrobiliśmy małą rundę przez Szyndzielnię, Klimczok i Szczyrk. Było późno więc Skrzyczne odpadło.
Kategoria Teren, Góry
Jałowiec i Mędralowa
-
DST
62.00km
-
Teren
46.00km
-
Czas
04:48
-
VAVG
12.92km/h
-
VMAX
60.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
1690m
-
Aktywność Jazda na rowerze
No to sobie pojeździłem.
Wyszedłem z domu bardzo późno, bo dopiero o 12. Po wczorajszym trochę nogi bolały, a w telewizji akurat szedł film z Louisem De Funes'em i tak się zasiedziałem do południa. W końcu jednak spakowałem manatki, bidony, camelbaka, jedzenie i pojechałem. Dla zmyłki powiedziałem żonie że będę za 2 ~ 3 godzinki. Oczywiście miałem świadomość, że chcę pojeździć dłużej, ale gdyby się okazało, że nie mam dziś za bardzo sił, to miałem plecy kryte i nie było by pytania, czemu tak szybko wróciłem ;-)
Początek ruszyłem identycznie jak wczoraj. Na szczyt Jałowca dojechałem jednak w czasie gorszym o prawie 10 minut. No ale nie śpieszyłem się wcale. Tutaj dłuższy popas, na ławeczce, posiłek, picie i relaks.
Z mapą w ręku ustaliłem dalszą część trasy. Po pół godzinie ruszyłem na Klekociny. A z Klekocin na zachód do Koszarawy. Ale zanim tam dotarłem, skręciłem w jedną z dróg, odchodzących na południe, a konkretnie na Mędralową. Od tej strony jeszcze tej góry nie podjeżdżałem.
Miałem dziś pecha i szczęście zarazem. Droga którą wybrałem była bardzo stroma i trudna. Miękka glina, kamienie, korzenie, dołki, muldy. Bardzo ciężko się jechało. Średniej na tym odcinku nie mierzyłem, ale prędkość na liczniku wahała się cały czas w zakresie 5 ~ 7 km/h. To był ten pech. A szczęście było takie, że jednak cały czas dało się jechać, nie musiałem pchać junaka, czego bardzo nie lubię.
Zrobiłem sobie nawet na tej drodze dwie foty, żeby mieć pretekst do odpoczynku ;)
A tu kawałek dalej:
W końcu ta katorżnicza droga się się skończyła i ujrzałem czerwony szlak na grzbiecie Mędralowej. Jeszcze przez chwilę droga dość stromo się pięła, ale szlak był tu w takim dobrym stanie, że jechało się jak autostradą, w porównaniu do odcinka przed chwilą.
Na Mędralowej drugi większy popas, znów żarcie i picie. Było już dość późno, ja trochę zmęczony, więc ruszyłem dalej, tym razem dłuuugo w dół :-)
Zjechałem do z powrotem do Klekocin, aby tam skręcić na Wełczę. Jest tam dość długi odcinek ubitego i stromego szutru. Puściłem hamulce i lecę 60 km/h. Fajnie było, jednak mój bidon chyba się za bardzo zestrachał, bo stwierdził, że się wykatapultuje na którymś z wybojów. Szybko wyhamowałem i zacząłem szukać bidonu. W sumie jest już stary i nie byłoby mi go żal, gdyby nie fakt, że była w nim moja ostatnia woda. Po dość długich poszukiwaniach w końcu odnalazłem zgubę, ach jakie szczęście :-)
Z Wełczy wjechałem drugi raz tego dnia na Kolędówki. To był dziś w zasadzie ostatni dający w kość podjazd. Z Kolędówek to już prosto do domu, przez Przysłop i czerwonym szlakiem przez Magurkę. Na koniec jeszcze fajny zjazd z Podksięża i byłem na dole. Jednak to nie koniec, bowiem rower po wczorajszej i dzisiejszej jeździe był upiżdżony na maxa. Więc w ramach rozjazdu skoczyłem jeszcze na myjnię w Zembrzycach.
A tak wygląda dzisiejsza moja trasa na bikemap.net
Kategoria Góry, Teren
Teren, Jałowiec
-
DST
45.00km
-
Teren
29.00km
-
Czas
03:05
-
VAVG
14.59km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wieczorkiem wyszedłem wcześniej niż zwykle, bo już o 17 więc czasu starczyło, by jechać na Jałowiec. Nie byłem tam rowerem od jesieni zeszłego roku. Wtedy leśnicy robili nową drogę. Nawieźli świeżej gliny i trochę ubili, nie dało się po tym jechać, bo glina lepiła się do opon. Na szczęście po zimie droga się ułożyła i ubiła. W tej chwili północny podjazd jest łatwiejszy niż był poprzednio.
No a potem zjazd niebieskim szlakiem do Stryszawy i szybki powrót szosą do domku. Fajnie było, choć zakwasy i zmęczenie z niedzieli jeszcze nie całkiem przeszło. Zobaczymy co przyniesie jutro :-)
Kategoria Góry, Teren
Magurka
-
DST
25.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
12.30km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Podjazdy
800m
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i znów to samo, co ostatnio, ale znów ze względu na niewielką ilość czasu. Co nie znaczy, że było źle. Od rana miałem wiele spraw na głowie i dopiero po 16 znalazłem czas by wyjść. Ale pech chciał, że spadł deszcz. Co prawda krótki i mało intensywny, ale złamał mi trochę psyche. Na szczęście, po jakimś czasie musiałem wyjść z domu ze śmieciami i okazało się, że ten deszcz tylko postraszył, a nie popadał. Było już późno, ale szybko się zebrałem i o 18 wyskoczyłem na rower.
Dzisiejszy track:
Dziś bardzo ciekawa runda. Poznałem sporo nowych ścieżek, fajne zjazdy i raz nawet się wyglebiłem. Jak zwykle zresztą na kawałku płaskiego terenu. Podziwiając widoki i patrząc na góry, zjechałem przednim kołem ze skarpy. Koło się ześlizgnęło no i poleciałem. Na szczęście obyło się bez strat.
Kategoria Góry, Teren