Szlakiem zamków Beskidu Makowskiego
-
DST
60.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
03:24
-
VAVG
17.65km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś przejechałem to, na co mi zabrakło czasu w ostatnią sobotę. Byłem na ruinach zamków Stroińskich i w Lanckoronie.
A to szło tak. Przez Garce do Zembrzyc, ale by ominąć placu budowy zbiornika w Świnnej, to ruszyłem jakimiś kanałami. A tak wygląda rzeka tuż za Zembrzycami
Niestety wyjechałem w sumie nie tak daleko, bo przy moście kolejowym w Stryszowie. Ostatni raz byłem tam dwa lata temu. Teraz jest tu zupełnie inny widok. Cała roślinność wykarczowana, teren zrównany, widok księżycowy. A było to takie urokliwe miejsce. Jechało się wąskimi ścieżynkami, pośród drzew, krzewów, podmokłych dróżek. Szkoda...
Koło mostu zjechałem na ubitą przez ciężarówki szutrówkę i ruszyłem dalej. Po drodze mijały mnie wielkie przegubowe wywrotki, o kołach średnicy ponad 2 metry. Wyjechałem w Łękawicy. Z tamtąd trochę improwizując, a trochę niebieskim i czarnym szlakiem prosto na górę Żar (w Beskidzie Makowskim).
Po drodze kilka strumyków:
Podjazd dość stromy, ale bardzo krótki, szybko go połknąłem i zawitałem na szczyt. A tutaj ruiny, pochłonięte już przez ziemię, a może rozebrane przez ludzi. Nie wiem, ale murów zamku już nie ma, jedynie fundamenty i ślady po dawnych murach, fosie itp
Dalej pojechałem w stronę klasztoru w Kalwarii. A to fragment drogi krzyżowej, fajnie się tam jedzie.
Zjechałem na dół ścieżkami Jezusa i Maryi i zacząłem podążać do kolejnego zamku w Lanckoronie. Niestety znów było dość późno. Z braku czasu postanowiłem wjechać na szczyt asfaltem.
A tutaj ruiny prezentują się mniej więcej tak. Jest już co oglądać. A zresztą na zamku odpoczywał już jakiś rowerzysta. Przywitałem się z nim, cyknąłem ze 3 fotki i dalej w drogę
Z Lanckorony pojechałem niebieskim szlakiem w stronę przełęczy Sanguszki i góry Koskowej. Takie sobie miłe błotko. Chociaż na zdjęciu wygląda tragicznie, to w rzeczywistości nie było tak źle. Po ostatnich opadach już trochę podeschło.
Z Sanguszki zamierzałem wracać pasmem Chełma Stryszowskiego, czyli z grubsza czerwonym szlakiem. Ale niestety na przełęczy byłem parę minut po 19, było dość chłodno, a po nocy też nie lubię jeździć. Odstąpiłem więc od planu i zjechałem do Baczyna, na szosę.
Powrót asfaltem przez Zembrzyce. Po drodze wstąpiłem jeszcze do myjni i przed 20 byłem w domu :-)
#lat=49.82957&lng=19.59583&zoom=13&type=2
Kategoria Góry, Teren
komentarze