Góry wieczorową porą
-
DST
28.00km
-
Teren
16.00km
-
Czas
02:24
-
VAVG
11.67km/h
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów późny wyjazd po pracy a do tego tym razem wypadkowy, ale po kolei.
Wyjechałem bez większego planu, skręciłem od razu z centrum, na ulicę Kościelną i pojechałem do końca asfaltu, aż do czerwonego szlaku. Potem czerwonym na Przysłop. Tam postanowiłem pojechać coś nowego. Ruszyłem więc w stronę Malikowskiego Gronia. Góra niby nie daleko, ale aż wstyd się przyznać, że jeszcze nigdy tam nie byłem wcześniej.
Z tamtąd zjazd do Grzechyni, przejechałem przez Maków i ruszyłem szosą na Makowską Górę. Ale żeby sobie urozmaicić wjazd, nie jechałem serpentynami, tylko ścieżkami dla pieszych, które przecinają serpentyny na wprost :-) Nie było bardzo ciężko, ale czasami dość trudno technicznie.
Na szczycie zjechałem w lewo na niebieski szlak i nim ruszyłem na Mioduszynę. Wszystko szło pięknie, aż do momentu, kiedy to na ostatnim podjeździe pod Mioduszynę jechałem sobie stromym garbem, a po prawej stronie droga opadała dobre pół metra w dół. Było stromo, do tego kamienie i korzenie. No i stało się.
W pewnym momencie przednie koło wjechało na jakiś kamień, zabrakło siły, by przepchać rower przez przeszkodę, zatrzymałem się i zacząłem się przechylać na prawą stronę, tą gdzie droga opadała na pół metra w dół. Zdążyłem wypiąć nogę bez problemu, ale nie było jej na czym oprzeć. Poleciałem więc na prawy bok i w sumie sam upadek nie był niebezpieczny, ale droga była pokryta ostrymi kamieniami. Przywaliłem więc bokiem, łokciem i kolanem w te kamienie z takim impetem, że z bólu nie mogłem się podnieść dobre kilka minut :-)
W kolanie dużych strat nie ma, ale łokieć prawie sztywny ciężko trzymać kierownicę, a tu już w lesie ciemno i stromo w dół do Suchej. Jakoś jednak zjechałem, łokieć trochę się rozruszał.
No i gdy dojechałem do domu, było już zupełnie ciemno. Ciekawe czy łokieć juto będzie bolał.
Oby tylko utrzymać kierownicę, reszta nieważna ;-)