Szosa
-
DST
75.00km
-
Czas
02:51
-
VAVG
26.32km/h
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstałem rano, a tu pochmurno, zimno i wilgotno. Ale i tak już dzień wcześniej postanowiłem, że pojadę, więc jadę.
Założyłem nowe koła, opony slicki, poczekałem do południa, aż szosa przyschnie i na rower :-)
Runda Sucha-Wadowice-Kalwaria-Palcza-Sucha, 75 km i prawie trzy godziny jazdy. Świat oglądany z siodełka rowerowego wygląda bardziej kolorowo :-)
Szosa
-
DST
80.00km
-
Czas
03:25
-
VAVG
23.41km/h
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Runda Sucha-Żywiec-Jeleśnia-Koszarawa-Sucha
weekendowo na szosę
-
DST
41.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
23.43km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Masakra, miesiąc bez roweru, przez brak czasu, w końcu mi się udało i dobrze bo już serce zaczynało mnie kłuć
Jesienny Jałowiec
-
DST
48.00km
-
Teren
37.00km
-
Czas
03:24
-
VAVG
14.12km/h
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jesień za pasem, dni coraz krótsze, coraz ciężej wyrwać się na rower po pracy w tygodniu, bo szybko robi się ciemno. Jedyna okazja to weekend. Kiedy więc w końcu zawitała niedziela, po ciężkim tygodniu pracy wybrałem się na rower. Z rana standardowo, do okna, zobaczyć jaka pogoda. Na szczęście słońce i wiatr, pięknie, a więc jadę.
Jako że nie miałem nastroju do wymyślania nowej trasy wybrałem się ulubioną rundkę po Jałowcu (1111 mnp).
Na początek 2 km podjazdu asfaltem ulicą kościelną, na końcu drogi odbijam w lewo na czerwony szlak. Przez chwilę wydawało się, że po nocnych opadach będzie błoto w górach, ale tu na początku szlaku to akurat norma, dalej jest sucho. Dojeżdżam do przełęczy Przysłop, ale nie odmówiłem sobie przyjemności wjechania wcześniej na Magórkę (870 mnp).
Z przełęczy kieruję się na zachód wzdłuż pasma, po jego południowej stronie, aż do zielonego szlaku. Razem ze szlakiem przybywam na przełęcz Kolędówki, by stamtąd zjechać na stronę północną, do Stryszawy. Stąd mam 9 km pod górę, aż na sam Jałowiec. Początek łagodny, ale im wyżej, tym ciężej. Tuż przed szczytem mijam grupkę bikerów, macham im na przywitanie i jadę dalej na szczyt.
Jałowiec jak zwykle wita mnie ciepłym wiatrem, choć tutaj to normalka, nawet w spokojny dzień. Nie zatrzymuję się na długo i zjeżdżam w dół niebieskim, do przełęczy Cichej.
Tutaj dopadł mnie pech, flak w tylnym kole. Jakieś trzy tygodnie wcześniej połamałem tylne koło mavic'a. Wziąłem więc stare koło, które leżało w piwnicy przeszło 3 lata nie używane, razem z ogumieniem. Napompowałem, wszytko było ok, więc jeździłem na nim. Jednak teraz okazało się że stara guma dętki była sparciała i rozlazła się pod wpływem ciepła wydzielanego podczas hamowania no i pękła :-]
Po krótkim postoju technicznym ruszyłem dalej niebieskim szlakiem do osiedla Wsiórz. Stamtąd jest kilka możliwości, dalej szlakiem do Lachowic, albo w prawo na zielony (fajny zjazd), ale ja dziś wybrałem spokojny zjazd drogą szutrową, aż do asfaltu w Stryszawie. No i stamtąd już szosą do domu.
Tego dnia wyszło mi 48 km, z czego ostatnie 10 szosą. Słoneczna i wietrzna pogoda dodawała górom dodatkowego uroku.
Góry, las i rower, to jest to :-)
#lt=49.68607&ln=19.53266&z=12&t=0
Bezdrożami Beskidu Makowskiego
-
DST
60.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
04:00
-
VAVG
15.00km/h
-
Sprzęt Corratec SuperBow Fun
-
Aktywność Jazda na rowerze
Witam, to pierwszy mój wpis na blogu, dopiero co się zarejestrowałem. Jutro planuję wypad na rower, ale pomyślałem, że zeszłotygodniowy trening też byłby ciekawy.
Wystartowałem z Suchej Beskidzkiej, tu mieszkam, drogą przez Garce, do Zembrzyc. Tam złapałem czerwony szlak i nim dojechałem na szczyt góry Chełm, najwyższy punkt tego dnia 605 mnp, w międzyczasie przejeżdżając przez punkt widokowy. Widać z niego na południu zarys tatr, babią górę, na zachodzie majaczy beskid śląski, skrzyczne, no i oczywiście na południe cały beskid makowski. Na górze Chełm przesiadłem się z czerwonego szlaku na niebieski i zjechałem łatwym ale przyjemnym zjazdem do Stryszowa. Stamtąd miałem kawałek po asfalcie, ale za to ostro pod górę, żółwik się przydał. Znowu zmieniłem szlak, tym razem na czarny i nim jechałem aż do jego końca, czyli na szczyt góry Żar (to nie ten słynny Żar gdzie ponoć samochody staczają się same pod górę). Na górze znajdują się ruiny zamku Stroińskich, ale tak na prawdę już ich tam prawie nie ma, co nie zmienia faktu że warto się tam wybrać, choćby dlatego, że jest tam fajny podjazd, trzeba się trochę spocić, a stamtąd można złapać zielony szlak do Kalwarii. W Kalwarii wyjeżdżamy przy klasztorze, więc zjeżdżałem ostrożnie, bo kręci się tam pełno ludzi, zresztą patrzyli na mnie jak na kosmitę ;-)
W kalwarii znowu zmiana szlaku, na niebieski, ale już inny, niż ten wcześniejszy i nim na szczyt góry Lanckoronckiej. Tam kto nie był niech pojedzie, znajdują się tutaj ruiny zamku już z prawdziwego zdarzenia. Chwila odpoczynku na murach i ruszam dalej niebieskim szlakiem, dziś w planie mam jeszcze Koskową górę. Początkowo z Lanckorony niebieski szlak wiedzie asfaltem, ale szybko przeradza się w polną drogę, jadę nią więc dalej. Nie jest łatwo, bo w tym miejscu szlak jest oznakowany dość kiepsko, ale udaje mi się utrzymać szlak z pomocą miejscowych, koniec języka za przewodnika. W końcu wyjeżdżam na przełęcz Sanguszki i nie wiem co robić dalej, bo jest już godzina 16, a i zmęczenie daje się też we znaki. Po krótkim namyśle postanawiam odpuścić Koskową górę i wracać szosą do domu, tego dnia i tak wyjdą mi ponad 4 godziny.
Dalszej trasy nie ma sensu już opisywać, powrót z Palczy do Suchej szosą to była formalność.
Podsumowując, łącznie wyszło mi tego dnia 60 km, z czego jazdy w terenie było 30. Track z GPSa wrzuciłem tutaj: